Bocianie gniazda

Richard Wilbur

Na samym krańcu pola wzniosłe drzewa stały,
Które w czas letniej burzy płynąć się zdawały

Jak flota galeonów prosto w naszą stronę
Poprzez wzburzony przestwór trawy pomierzwionej,

W pełnym ożaglowaniu, aż do czubka żagli
Czerpiąc przyjemność z tego jak je wicher nagli,

Lecz dziś, gdy liście spadły, to już nie okręty,
Chociaż ich kształt z daleka mógłby zostać wzięty

Za gęstwę nagich masztów w zimowej przystani,
Wśród których widać teraz zarys gniazd bocianich.

tłumaczenie Janusz Solarz

Twoja ocena
Richard Wilbur

Wiersze popularnych poetów

Węzły

Supełek wełnianej czapeczki. Niania na drutach: oczko lewe oczko prawe i nieletniej długości szalik. Do koniczyny mówiliśmy po imieniu. Pagórki. Lekko rozchylone kolana gór. Wtedy jeszcze poza ozdobnymi ramami. Teraz w muzeum w Krynicy Zdrój. Potem pierwszy węzeł krawata. Marynarski. Płaski. Kiedy wypływaliśmy z portów…

Żeby wierzyć

Prowokatorzy szepczą że Dobrze jest się nad sobą wznieść Nie słuchaj tego bo Okazać może się Że leżysz już na samym dnie Bogowie zewsząd schodzą się A każdy najważniejszy jest O ciebie walczą Aż nie chce wierzyć się Lecz ty w tym wszystkim bóg wie…

Astronomia

Stojąc pod niebem bez góry i dołu tętnię dojrzały do wielkości gwiazd. Własnych zaklęć ogromne koło krążę po niebie płynącym w czas. W sklepieniu cichym jak śmierć słowików nagle porywa mosiężny cyklon i tylko ludzie zostają – podobni rozdartym nad śmiercią cyrklom. A tu dzwonią…