O skwarnej śmierci
O, wielki mocny Boże, zmiłuj się nad nami! Żółta, skwarna niedziela dyszała ospale, duszna i pusta. I trupi zaduch mdlił w upale. Fuksje, jak krople skrzepłej krwi, za oślepłemi zwisały oknami. Blady majster w błyszczącym surducie, Łzawooki śmiertelnik Ignacy, Zapatrzył się, nastroszył krzaczaste brwi, Zapinając niciane białe rękawiczki. W rzemieślniczej resursie grają już strażacy. Ksiądz … Przeczytaj wiersz