Twoja ocena

W jesieni

O cicha, mglista, o smutna jesieni! Już w duszę czar twój dziwny, senny spływa, przychodzą chmary zapomnianych cieni, tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa, ileż miłości, och, ileż kochania umarła przeszłość z naszych serc pochłania, z naszych serc biednych, z naszych serc bezdeni…   Zamykam oczy… Blade ciche cienie suną się w liści posępnym szeleście … Czytaj dalej


Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Koniec wieku XIX

Przekleństwo?… Tylko dziki, kiedy się skaleczy, złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze. Ironia?… Lecz największe z szyderstw czyż się może równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy? Wzgarda… lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem, którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona. Rozpacz?… Więc za przykładem trzeba iść skorpiona, co się zabija, kiedy otoczą go żarem? Walka?… … Czytaj dalej


Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Dusza w powrocie

Szu­kam na próż­no – od­na­leźć nie mogę – Nie mogę zna­leźć daw­nej du­szy mo­jej… Gdzież jest? Gdzie zni­kła?… Ach! przede mną stoi ja­kiś cień – jo­dła wid­na przez sze­żo­gę. Ja­kiś, cień, mara bla­da, zni­kła zja­wa – smut­no się, trwoż­nie, bo­jaź­li­wie do mnie zza mgły uśmie­cha – pa­trzę nie­przy­tom­nie, strach mi wśród pier­si zry­wa się i … Czytaj dalej


Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Lubię, kiedy kobieta

Lu­bię, kie­dy ko­bie­ta omdle­wa w ob­ję­ciu, kie­dy w lu­bież­nym zwi­sa przez ra­mię prze­gię­ciu, gdy jej oczy za­cho­dzą mgłą, twarz cała bled­nie, i war­gi się wil­got­nie roz­chy­lą bez­wied­nie. Lu­bię, kie­dy ją roz­kosz i żą­dza onie­mi, gdy wpi­ja się w ra­mio­na pal­ca­mi drżą­ce­mi, gdy krót­kim, ury­wa­nym od­dy­cha od­de­chem i od­da­je się cała z mdle­ja­cym uśmie­chem. I lu­bię … Czytaj dalej


Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Nie wierzę w nic

Nie wie­rzę w nic, nie pra­gnę ni­cze­go na świe­cie, wstręt mam do wszyst­kich czy­nów, drwię z wszel­kich za­pa­łów: po­są­gi mo­ich ma­rzeń strą­cam z pie­de­sta­łów i zdru­zgo­ta­ne rzu­cam w nie­pa­mię­ci śmie­cie… A wprzód je dep­cę z żalu tak dzi­kim sza­leń­stwem, jak rzeź­biarz, co chciał za­kląć w mar­mur Afro­dy­tę, wi­dząc trud swój da­rem­nym, mar­mu­ry roz­bi­te dep­ce, plą­cząc … Czytaj dalej


Kazimierz Przerwa-Tetmajer

W Białem

Po ci­chych smre­kach o ciem­nej zie­le­ni kła­dło się słoń­ce zło­ty­mi pla­ma­mi; po­god­ny błę­kit wi­siał po­nad nami pe­łen przy­mglo­nych sło­necz­nych od­cie­ni. W głę­bi wą­wo­zu po zrę­bach ka­mie­ni spie­nio­ny po­tok hu­czał ka­ska­da­mi; cza­sem ktoś krzyk­nął – echo gło­su mami, jak­by z nie­zmien­nych le­cia­ło prze­strze­ni. Cza­sem błą­dzą­cej trzo­dy po ubo­czy spi­żo­we dzwon­ki dźwię­cza­ły w prze­źro­czy; cza­sem wiatr drze­wa … Czytaj dalej


Kazimierz Przerwa-Tetmajer