Ona jedna dostrzegała
W durnym świecie tym jakiś ład
Własną piersią dokarmiała,
Oczy mlekiem zalewała
Wychowała, jak umiała,
A gdy wyjrzał już człek na świat,
Wziął swój los w ręce dwie
I nie w głowie mu było, że:
Nie ma, jak u mamy,
Ciepły piec, cichy kąt
Nie ma, jak u mamy,
Kto nie wierzy, robi błąd
Nie ma, jak u mamy,
Cichy kąt, ciepły piec
Nie ma, jak u mamy,
Kto nie wierzy, jego rzecz!
A tymczasem człeka trawił,
Spać nie dawał mu taki mus,
Żeby sadłem się nie dławić,
Lecz choć trochę świat poprawić
Nieraz w trakcie tej zabawy
Świeży na łbie zabolał guz
Człowiek jadł z okien kit,
Lecz zanucić mu było wstyd:
Nie ma, jak u mamy,
Ciepły piec, cichy kąt
Nie ma, jak u mamy,
Kto nie wierzy, robi błąd
Nie ma, jak u mamy,
Cichy kąt, ciepły piec
Nie ma, jak u mamy,
Kto nie wierzy, jego rzecz!
Te porywy, te zapały,
Jak świat światem się kończą tak,
Że się wrabia człek pomału
W ciepłą żonę, stół z kryształem
I ze szczęścia ogłupiały
Nie obejrzysz się nawet, jak
W becie już ktoś się drze,
Komu nawet nie w głowie, że:
Nie ma, jak u mamy,
Ciepły piec, cichy kąt
Nie ma, jak u mamy,
Kto nie wierzy, robi błąd
Nie ma, jak u mamy,
Cichy kąt, ciepły piec
Nie ma, jak u mamy,
Kto nie wierzy, jego rzecz!