Twoja ocena

Zmęczeni

Zmęczeni, spocząwszy na posłaniu z dłoni, czekamy, aż parujący pot z ciała nas ulotni i poniesie na marzeniach, aby nas położyć na rzęsach, w kołysce dwóch powiek. W pokojach ciszy, na podścielonych snach odpoczywamy uchyleni połowie, a czyn nasz, tak cały, że obie ręce przepełniał, przez nasze źrenice się toczy. Minuty mijają nas i czas … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Z Tatr

Słyszę: Kamienuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał. To – wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska I gromobicie ciszy. Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem, uciszę, lecz – Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr. To zgrzyt czekana, okrzesany z echa, to tylko cały twój świat, skurczony w mojej garści na obrywie głazu; to – gwałtownym … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Jaskółka

Od tygodnia noszę od ściany do ściany wzruszenie, wiersz-niemowlę. Nastrajam wolę: kiedy moment się urzeczywistni? Chwilko, ptasioprzelotnie gwizdnij! Jeszcze marzę, a już się dziwię: dźwięk, jakby szyba się stłukła i przez otwór wleciała do pokoju jaskółka! Jak dosłownie! Jak jasno!


Julian Przyboś

Na kołach

Jak swój dzień wywieść z obiegu? Miasto kołami woła, turkot zajeżdża do uszu robotników, którzy zarobiony dzień niosą na plecach. Stacje ruszyły z miejsca wyprzedzając spóźnionych podróżnych, trotuar staje z jezdnią do biegu. Kable wiją ramionami u wyłomu dnia, którego za mało! Z placów, porosłych kołami, lecą gościńce, które inżynier przedłuża o rozpęd nóg zadyszanych … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Dachy

Wyżej! Płaszczyzny kręte, piramidy pięter, płaszczyzny wirujące, płaszczyzny wznoszące, figurotwórcze. Masywnej przestrzeni skręt, rodzących się miast kurcze. W żywym patosie konstrukcji, w geometrycznym wymiarze wspina się, urastając, sześcienna dusza stolic. Warczy windami rozmachu, zawisa na lewarze, wskoczy! Na wieżach radia z materii myśl wyzwoli. Spod konwulsyjnej sieci drutów się rozprzestrzenia, bucha wściekłością linij, prostopadłością pionu, … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Cieśle

Zmo­gły się pręż­ne zwo­ry, ły­sły cię­ciem to­po­ry w: kloc­ki odę­te, stoż­ki ścię­te, bry­ły gra­nia­ste, bel­ki kan­cia­ste, wal­ce to­czo­ne, kule drą­żo­ne, kli­ny klasz­czą­ce, krę­że­le-leje – – – Sku­ły je klam­ry, jak pal­ce, i tro­ci­ny, jak kle­je. Cio­sa­ją w ro­bo­czej dwój­ce ryt­micz­ne, dę­bo­we Ojce. Po­czę­ci w ży­wo­cie kuli, roz­pię­ci na ży­łach li­nij, roz­cię­ci pro­mień­mi bólu. Jak de­ska … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Równanie serca

Po­wie­trze udu­szo­no sztan­da­ra­mi. Pod wszyst­kie trium­fal­ne bra­my zbun­to­wa­ni pod­kła­da­ją dy­na­mit! Kim je­stem? Wy­gnań­cem pta­ków. Stół pod moim pió­rem wez­braw­szy do sa­mych kra­wę­dzi prze­bie­ra swą mia­rę, jak czołg, gdy ma ru­szyć do ata­ku. Dom już dziś pło­nie we mnie ju­trzej­szym po­ża­rem, ser­ce ata­ku­je mię prę­dzej. Szrap­nel pęka ze słu­pów la­tar­ni: lam­py za­pa­lo­no na uli­cach jed­no­cze­śnie. Dzień … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Nowa róża

Stuknij dwa razy w stół, a raz poza – aby zapomnieć wszystkich słów kiedykolwiek użytych, aby chwile rosły, każda oddzielona nową różą na zmiennej łodydze, aby zaczęła się mowa nieznana, której pierwsze słowo jest zawsze ostatnim, która wydłuża cienie alei, a ciebie – Jesteś przywiązany do ojczyzny jak drzewo. Patrz, cyklista, olśniony w światłach reflektorów … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Odjazd

Znów ufałaś – i wątpiłaś znowu (krakało spłoszone zamykanie ramp…), gdy pod konstrukcjami z żelaza i szkła stał się pociąg, fakt, który tonowymi uderzeniami kół poza rozpacz wykraczał. Parowóz wlókł długi i ciężki twój żal. W płytkim świetle za wcześnie zapalonych lamp świat jakby odziwaczał i stronił… – Załamał się w rozbitych bezdźwięcznie łzach. Kształt … Czytaj dalej


Julian Przyboś

Do Ciebie o mnie

Zapatrzony, że samymi rzęsami zmiótłbym śnieg z twojej ścieżki, chwytam w zachwyt ruch twój – i gubię: Krokiem tak zalotnie lekkim, jakbyś wiodła ptaszka na promieniu, szłaś przede mną – przed sobą, przed wszystkim! Poderwany spod nóg przez wróble twój cień w krzewie się zazielenił, pojaśniał w drobne listki. I zniknęłaś – w swoim śpiewie. … Czytaj dalej


Julian Przyboś