Sumienie

Juliusz Słowacki

Przekląłem – i na wieki rzuciłem ją samą,
I wzburzony, nim księżyc zabłysnął wieczorem,
Jużem się od niej długim rozdzielił jeziorem.
A gdy się toń jeziora księżycową plamą
Osrebrzała, gdy wichry zawiewały chłodniej,
Jam jeszcze leciał – jeszcze uciekałem od niej.

I może bym zapomniał – bo koń leciał skoro.
Bo mi targały myśli tętniące kopyta.
Gdzie ona? – oszukana – przeklęta – zabita…
Patrzę na niebo, księżyc, na gwiazdy, jezioro…
Wszak jęk tu nie doleci, wszak łez nie zobaczę.
To jezioro – to fala – to ona nie płacze.

I może bym zapomniał… lecz gdy to spostrzegła
Blada światłość księżyca, krok w krok za mną biegła.
Próżno się zatokami wężowymi kręcę,
Wszędy mnie księżycowa kolumna dopadła,
Jakby się ta kobieta do stóp moich kładła
I niema płaczem, za mną wyciągała ręce.

Twoja ocena
Juliusz Słowacki

Wiersze popularnych poetów