Ranek.
Mgieł nad łąkami mleczny tuman —
To owczarz długo fajkę tlił.
Ten dzień co wczoraj w mroku umarł,
Liściem łopucha otarł łzy.
Południe.
Słoneczników słoneczne fontanny.
Pierś jeziora ssie sennie tatarak.
Słyszę ziemi oddechem pijany:
W stogu świerszcz nakręca zegarek.
Noc.
Niebo nasiąka mrokiem jak bibuła.
Drży wieś schwytana w rzeki srebrny arkan.
To mnie wciąż grozi wierzby kułak
I kły szyderczo szczerzy parkan.