Wstawajcie, bracia, bo już słońce wstaje,
Nam pogodę piękną daje,
Konie dawno posiodłane,
Łowczy otrąbił na szczwaczów wsiadane….
To byt na świecie, byt nieporównany
Być jednym z cechu Dyjany;
I jeżeli nie myśliwy,
To nie jest żywot na świecie szczęśliwy!
Jako niezwykłej uciechy przybywa!
Łowczy: Pojedź! wytrębywa;
Pójdź za nim! myśliwczyk krzyczy;
Ogary w sforach, a charty na smyczy.
Tam, gdzie objezna knieja, z nimi staje,
Wywiera ogarów zgraje,
A szczwacze, pełni nadzieje,
Z postrzemiennemi jadą wkoło knieje.
Nie tak łabęcie głośno na Strymonie
Nucą przy ostatnim zgonie,
Erytrejskie nie tak dzwony
Wdzięczne, jako krzyk psi nieutulony.
Fraszka w Narbonie organy misterne,
Głosy wydając niezmierne:
Gdy ogary skulą w lesie,
Daleko huczniej echo odgłos niesie!
Już się na liszkę otrąbił i wilka
W trąbę łowczy razy kilka;
Idą psi; pąda! on krzyczy,
Żeby pilnować pewnej już zdobyczy.
Ha! ha! po lesie, wszedłszy, się rozlega:
Już sam bury wilk wybiega,
A ten zraził zwierza marnie,
Leć nań przesmykiem dwie wypadły sarnie.
Na tego wypadł dzik impetem wściekłem
I rozciął mu charcicę kłem,
Aleć przecię za tę szkodę
Położon kulą: zwierzyna w nagrodę!
Skończywszy dzieło, w kupę obłów znoszą,
Zaraz jedni zwierz patroszą,
Ci zaciekłe psy strębują,
Wszyscy wesoły tryumf odprawują.
Nie tak Herkules, kiedy nemejskiego
Zabił mężnie lwa srogiego,
Ani Meleager, dzika
Mężnym obłowem ucieszon, wykrzyka,
Jak oni chwalą, jako skromny zając;
Drugi, chartom swym dank dając,
Anatomizuje sobie
Wilka, o jego rokując wątrobie.
Temu wwiązana chytra liszka w troki
Konia szczypie mu za boki,
Ów sarny na wozie kładzie,
Ten skok podziela ogarów gromadzie.
Dopieroż, kiedy myśliwa drużyna
W domu siędzie u komina,
Tryjumfują wszyscy bardziej,
Niżli kiedy Rzym wzięli Longobardzi.
Wtem z rożnów niosą dziczyzny okroje
I z piwnice wtąż napoje;
Jak zamroczą łeb kieliszki,
Samiż pojedzą i wilki i liszki.