Dziwny jakiś w pojęciach szerzy się zamęt,
Czy małżeństwo to kpiny, czy też sakrament?
Jakaś zaraza padła
Na wszystkie nasze stadła;
Zamiast siedzieć spokojnie,
Wszystko dziś w wojnie.
Dawniej, kto się raz złączył w bożym przybytku,
Wiedział, że ma do śmierci trwać w swym korytku,
Rozumiał, że ten związek
To twardy obowiązek,
Dwie dusze w jednym ciele,
Flaki w niedzielę.
Co Bóg komu przeznaczył brano w pokorze,
Nikt nie robił grymasów, że tak nie może;
Cel przyświecał im wzniosły,
Dziatki ku górze rosły,
No i tak się tam żyło,
Jakoś to było.
Jakież dziś społeczeństwa przyszłość ma szanse,
Skoro ludzie z małżeństwa czynią romanse.
Dziś, czy prosty, czy krzywy,
Każdy chce być – szczęśliwy!
A to czysta wariacja
Ta demokracja!
Wszędzie dziś do narzekań widać tendencję,
Wszędzie skargi na mężów imp …ertynencję;
Trudno, mój miły Boże!
Każdy robi, co może:
Wszak nie jest nikt z panów
Pułkiem ułanów …
Ówdzie znów mąż stroskany krzyczy: o rety!
Jak to, ja mam żyć z gęsią zamiast kobiety?
Są i takie wypadki,
Fakt znów nie jest tak rzadki:
Spojrzyj pan po tej rzeszy,
To cię pocieszy.
Tam znów młode dziewczątko wprost od ołtarzy
Staje w progu sypialni z powagą w twarzy;
Zapowiada się ostro,
Że chce być tylko – siostrą …
(Moja miła pieszczotko,
Bądźże choć – ciotką!)
Wszystko dziś rozwodami sobie urąga,
Separacja od stołu no i … szezlonga:
Łączą się parki lube
Z sobą niby na próbę,
Nim nie znajdzie się czego
Przyzwoitszego …
Gdy więc takie dziś macie kapryśne gusty.
Nie mieszajcież kościoła do tej rozpusty.
Kto ma interes pilny,
Niech bierze ślub cywilny,
Skojarzy młodą parę
Prezydent Sare.