Rozkosz przeciw najwyższym Prawom Przyrodzenia,
Omyłki Twórczej Ręki skutek niepojęty,
Sodomskie żądz zwichnięcia i zezwierzęcenia,
Tajnej Samozatraty grzechu czyn przeklęty.
Chuć martwa, bezcelowa, co się w starcach żarzy –
Rozpusta małych dzieci o czaszce kretynów:
Te klęski, o ludzkości, z twego ducha twarzy
Biją piętnem jaskrawszym, niż piętna Kainów!
W sercu, miłością jakąś nienawistną chorem,
Żądzy krwawych „rozpruwań” dziki żar wybucha…
We współce z hijenami nad grobów otworem
Szaleją Nekrofilie…Noc je tai głucha…
Spójrz w przeszłość, widzisz rzeszę, tę rzeszę męczeńską
Zgwałconą ascetyzmu złowieszczą swawolą…
Hańba samobiczowań syczy wszeteczeńsko –
Świętości promieniejąc zwodną aureolą…
W tych krwawych paroksyzmach, co rażą jak gromy,
Jakaś rozpacz złej chuci miota się złowroga.
Z tysiąca ciał skazanych tej Wiecznej Sodomy,
Tysiącem tajnych gwałtów bije krzyk od Boga.
Z zbrodni tych Płomień Zemsty jakiejś Wiecznej wzrasta…
I błyska miecz krwawego, ognistego kształtu…
– Uchodźcie, Aniołowie, z skazanego Miasta,
Zanim lud się dopuści na aniołach gwałtu!