Widziałem siebie w czarnej granitowej trumnie,
Którą jasność piorunu tragicznie oświeca…
W sinem świetle błyskawic skąpane me lica,
Uśmiechają się zimno, szydersko i dumnie…
W głowach trumny dopala się czarna gromnica
I szatana twarz smutna pochyla się ku mnie,
Bezdennemi oczami widząca rozumnie
Moją trupią zieloność wyznawcy księżyca…
Szatan przykrył mnie czarnym granitowym wiekiem,
Dźwignął trumnę na ciemne atletyczne bary
I z trudnością, przy gromów huczeniu dalekiem
Poniósł ciężar z ołowiu w zamglony świt szary,
Zapłakawszy łzą krwawą nad strasznym człowiekiem,
Ze sfinksowym uśmiechem idącym na mary…
—
Widziałem siebie w czarnej granitowej trumnie,
Którą jasność piorunu posępnie oświeca…
W sinem świetle błyskawic skąpane me lica
Uśmiechają się zimno, szydersko i dumnie…
W głowach trumny dopala się czarna gromnica,
I szatana twarz smutna pochyla się ku mnie,
Bezdennemi oczami patrząca rozumnie
Na mą bladość w zielonym poblasku księżyca…
Szatan przykrył mnie czarnem, granitowem wiekiem,
Dźwignął trumnę na ciemne, atletyczne bary
I z trudnością przy gromów huczeniu dalekiem
Poniósł ciężar z ołowiu w zamglony świt szary,
Zapłakawszy łzą krwawą nad strasznym człowiekiem,
Ze spokojnym uśmiechem idącym na mary…