***
Sztukmistrzyni oczu pełnych skruchy,
Kruchych ramion wznosicielko cicha!
Poskromiony męski narów głuchy,
Topielica mowa nie oddycha.
Suną ryby płetw czerwonym błyskiem
Rozdymając skrzela. Czyś widziała?
Bezszelestnie wzdychające pyskiem
Nakarm ryby podpłomykiem ciała.
My nie ryby w krwawym błysku srebra,
Obyczaje nasze nie od płoci:
W ciepłym ciele chudziuteńkie żebra,
W oczach nadaremny blask wilgoci.
Makiem brewka trudne znaczy drogi.
Cóż to mi jak janczarowi luby
Ten czerwonolotny, wąskorogi
Warg półksiężyc, znak niechybnej zguby?
Nie marszcz brwi, Turczynko czarnogłowa,
W jeden worek z tobą się zaszyję,
Chłonąć będę ciemne twoje słowa,
Wody złej za ciebie się napiję.
Mario, ty ginącym daj ostoję.
Śmierć ubiegnę, swoim snem omylę.
U niewzruszonego progu stoję
Idź już, odejdź, pobądź jeszcze chwilę.
Po 14 lutego 1934, Moskwa
Osip Mandelsztam