Zając się niegdy z żółwia śmiał,
Jakoby nierychło biegał.
Rzekł mu żółw: „Możesz skosztować,
Chcesz-li ze mną w zawód biegać“.
Rzekł mu zając: „Żółwiu-bracie!
„Nieradbym ja twojej stracie:
„Alboś podobno nie słychał,
„Iżebych ja dobrze biegał?“
Żółw mu rzekł: „Coż wiele mówić!
„Chcewa sie na liszkę zwolić:
„Niechaj ta kresę zamierzy,
„Patrząc, jako który bieży“.
Liszka kresę zamierzyła,
Bo w tych rzeczach biegła była:
Dała czas, aby biegali,
Swych rozumów pokuszali.
Zając kresy niepilen był,
Żółwia sobie lekko ważył,
A iż barzo w nogi dufał,
Siadszy sobie, takoż zaspał.
A żółw zasię, nie mieszkając,
Szedł sobie w drogę, skakając,
I drzewiej nie odpoczynął,
Aże więc na kresie stanął.
Zając potem sie ocucił,
Ku biegu się prędko rzucił,
Natychmiast ono przebieżał,
A na kresie żółwia zastał.
Więc liszka tak wywołała,
A żółwiowi zakład dała,
Rzekąc: „Zającu! tyś stracił,
„Żeś swej rzeczy niepilen był“.
Nie ci tylko rzecz konają,
Którzy wielkie siły mają:
Barzoć lepszy dzielca pilny,
A gdy ktemu nieomylny.