Odwiedziny w rodzinnych stronach

Vilhelm Ekelund

W spokojnym świetle listopadowego dnia
siedziałem w tym żółtym lesie,
na który widok rozciąga się z okna chaty;
żaden śpiew ptaków nie dochodził z buków,
żaden szmer strumienia z gęstych zarośli
w tej niskiej dolinie nieopodal;
gdzie wszystko było tak ciche i zamarłe,
było ciche i zamarłe również we mnie,
podobnie jak w tym pustym lesie.

tłumaczenie Ryszard Mierzejewski

Twoja ocena
Vilhelm Ekelund

Wiersze popularnych poetów

Marcin Swoboda

Z górskich szczytów lawina, Bogu czyniąc szkodę, Strąciła w przepaść nizin Marcina Swobodę. Spadał, czując, jak w ciele kość szaleje krucha, I uderzył się o ziem ostatnią mgłą ducha. Poniszczony śmiertelnie, chciał się z bólem wadzić, Wokół bólu jął miazgę człowieczą gromadzić. Dłoń złamana w…

Szybki kurs otwierania oczu

1. Wyjście. To, kiedy idziesz od środka, od centrum dramatu, o którym nic nie wiesz, bo rozrywa się dokładnie na tafli oka. I nie przypadkiem napisałem „rozrywa”, bo rozegranie tej sceny w takim odniesieniu (a nie pamiętamy, nie wiemy nic przecież o dotychczasowych konotacjach, jakie…

Idzie Grześ

Idzie Grześ Przez wieś, Wo­rek pia­sku nie­sie, A przez dziur­kę Pia­sek ciur­kiem Sy­pie się za Grze­siem. „Pia­sku mniej – No­sić lżej!” Cie­szy się głup­ta­sek. Do dom wró­cił, Wo­rek zrzu­cił; Ale gdzie ten pia­sek? Wra­ca Grześ Przez wieś, Zbie­ra pia­sku ziarn­ka. Po­ma­luś­ku Ze­bra­ła się miar­ka. Idzie…