punkt o dwunastej —
gdy chybocący się korowód przeciągał miastem
w huku korków z butelek pod serpentin deszczem
gdy go się najmniej spodziewano jeszcze
na jakiejś sali przy podłej orkiestrze
w trzasku kieliszków przy pijanym śpiewie
urodził się malec: trzydzieści i dziewięć
nowy rok – odsesek wesolutki malec
który przed minutą życia nie znał wcale
a już był pijany…
już znał szelest jedwabiu… i drogie szampany
i wódkę na przedmieściu kobiecej dłoni dotyk
i tańca szaleństwo – jazzbandu narkotyk
szczęśliwy malec… cichutko sobie śni
że ta radość beztroska potrwa kilka dni
że będzie mały… przy orkiestrze siedział
że będzie szczęśliwy że nie będzie wiedział…
że choć młodość upłynie mu przyjemnie
ale daremnie…
ledwo się urodził – ledwo powitano czule
już ubrano go w koszulę
czarną… brunatną… czerwoną…
haseł go nauczuno —
pierwsze abc – było butnym marszem
z kołysanki – wojenny żar szedł
elementarz – gazeta i ustawa
i zakazy i prawa
… a jeśli w główce zabawa…
jemu kieliszek jemu taniec
a oni jego – jego na szpalty
jego w wir tłumny…
jego w gazet kolumny
jego w nakazy płatnicze
w stawki robotnicze
w walki klasowe
jego w okopy w obozy na fronty…
biedny malec… trzydzieści dziewiąty…
zanim po nocy wino wywietrzało z głów…
malec trzydziesty dziewiąty starcem był już znów
Wiersze popularnych poetów
Czekasz i wymyślasz mnie
Czekasz i wymyślasz mnieCzym zaskoczę cię gdy się zjawięSłyszysz kroki czujesz cieńChcesz bym nie umiała cię zawieśćWięc gdy nagle wejdę by pokochać cięJuż na zawsze zniknieTwój sen zatemSpiesz się raczej wolno bo nie warto biecGdyWszystko jeszcze zdążysz miećMilczysz ale przecież wieszŻe nie musisz mówić o…