Darmo zaczynasz wojnę z miłością, Narcyssie,
Darmo się z nią potykasz w stalowym kiryssie,
Darmo ufasz w orężu, w trójgraniastą szpadę,
Gdyć nagie dziecko wziąć ją potrafi przez zdradę;
Wnet jedna strzałka
Zwojuje śmiałka.
Uciekaj w skały, puszcze, w knieje, lasy ciemne,
Uznasz, że w twem myślistwie uciechy daremne;
Pójdzie miłość za tobą i tam ci dokuczy,
Zganić pychę, jak jej masz hołdować, nauczy.
Porzuć zwierzynę,
Kochaj dziewczynę.
Pokaż mi Bohatyra, którego w tem męztwie
By nad nim miłość tryumf nie wzięła w zwycięztwie.
Każda broń z twardej stali wykowana pryśnie,
Przez pancerze, szyszaki, snadno się przeciśnie.
Marsa roboty
Zmieni w zaloty.
Przez mury, bramy, szańce, przez okopy, mosty,
Miłość ma wolny przystęp i gościniec prosty.
Jeszcze taka forteca w naturze nie była,
Której by miłość swoją sztuką nie dobyła.
Architekt za nic
Uchodzi z granic.
W głuchych jaskiniach znajdzie miłość Eremitę,
Zapuści w zimny krzemień, w iskrze ognie skryte,
I ten, co go dopiero trącano krzesiwem,
Staje się rozgorzałem w płomieniu łuczywem.
Aż kości święte
W popiół rozdęte.
Kryje się miłość rada w spuszczone kaptury,
Gdzie chcąc być niepoznana, w skromności postury
Przybiera swoję postać, wnet jak się rozrucha
Podnieść radzi kaptura i pocieszyć ducha;
Pozwoli oku
Zarwać widoku.
Darmo Westalskie panny wota czynią mocne
Odprawiać pilne straże i dzienne, i nocne;
Bo gdy sen naturalny, której zpląta oczy,
Z bliskiego ognia często rada iskra skoczy,
Aż łamie wiarę
Gani ofiarę.
Miłość śliczne purpury, co je wstyd farbuje
I czym się czystość zdobi, tak zmaże, zgluzuie,
Że potem żaden malarz glansu ni poloru,
Nie potrafi przywrócić własności koloru;
Opełzły farby
Bo w wstydzie karby.
Bywa miłość w ogródku obwiedzionym płotem
Złotej ligi małżeńskiej, choć jej to nic po tem,
Bozkie psować wyroki; lecz ta gospodyni
W gruntownym ogrodzeniu skryte dziury czyni,
Zkąd wielkie szkody
W jarzynie młody.
Rozgrzeje miłość i tych, co je wiek zgrzybiały
Z ciepła naturalnego odmienił w śnieg biały,
Trudnej dokaże sztuki, jeźli w zgniłym próchnie
Ognia mniej, dymu więcej znajdzie, gdy weń dmuchnie;
Bies się ucieszy
Gdy stary zgrzeszy.
Otoż masz jawny dowód Narcyssie zuchwały,
Że miłości w daninie hołduje świat cały;
Czują ludzie, czuje zwierz, czuje to co żyje,
Moc pani, z której władzy nikt się nie wybije.
Porzuć upory
Zażyi pokory.
Idź tam życzę, gdzie Echo swym cię prosi głosem,
Często instynkt prowadzi za fortuny losem
Tych, co za wolą nieba i za ludzką radą
Chodzą i swego szczęścia w nich nadzieję kładą;
Kto się tak rządzi
Nigdy nie zbłądzi.
Lecz kto zuchwale stąpa, górą nosi oczy,
Wpadnie w dół lub się w wodzie głębokiej omoczy,
Jak Narcyss wzgardził Nimfę, a do źródła kwapił,
Z łez własnych trunku zażył i śmierci się napił.
Zkończył ze wstydem
Wojnę z Kupidem.