Oto mej duszy świątynia

Tadeusz Miciński

Oto mej du­szy świą­ty­nia – z czar­nych, jak mi­łość, mar­mu­rów,
gdziem lud spi­żo­wych po­są­gów za­klął nad głę­bią roz­pa­czy.
Niech wi­cher mor­ski gra, niech strą­ca lwów – Po­skra­mia­czy
w płyn­ny wul­ka­nów żar – w ognio­wy pa­łac Ahu­rów.
u na­po­wietrz­ny most z bo­le­snych krwa­wych styg­ma­tów
mię­dzy gó­ra­mi na mo­rzu, ja­ko­by nici pa­ję­cze –
i tu Cię będę niósł, jak chmu­ra po­rwa­ną tę­czę,
na ten naj­wyż­szy cypl – w zo­rzy po­lar­nej dwóch świa­tów.
I To­bie od­dam re­gio­ny, co w skal­nych zbo­czach mej du­szy,
jak ame­ty­sty lśnią:sny pre­rie; sny jak mie­siąc w bo­rze,
tę ście­ży­nę mo­dli­twy, któ­rą szedł Chry­stus raz w mro­ku.
A dla mnie to bez­brzeż­ne kra­te­rów ga­sną­cych mo­rze,
upio­ry świa­teł, wiecz­ność, któ­rej już nic nie po­ru­szy –
chy­ba ten Bóg – co przy­szedł mię po­tę­pić – w Two­im wzro­ku…

Twoja ocena
Tadeusz Miciński

Wiersze popularnych poetów