wycięto go nożem. rozłożyłam nogi
i myk, pognał w świat zarażać rakiem
innych ludzi, najpewniej w laboratorium.
oddałam laborantkom swojego polipa,
o sobie zapominam. dlatego urósł wielki
jak macica, zarósł mnie od środka,
po zabiegu zostało ze mnie tylko trochę
skóry i wyobraźnia. fantazjuję, że można
mnie odkryć na nowo, razem z włosami
porastającymi ciało. żebym mogła
patrzeć na polipa z zewnątrz,
podziwiać go jak lasy lub góry, jakby
był chętny urosnąć jeszcze raz.
po nocach śni mi się szpital, macica
z polipów i to, że jednak zaraziłam się rakiem
w 1980, podczas porodu, a może nawet
w łonie matki. on rósł razem ze mną, razem
ze mną chodził do szkoły, ćpał i kopulował,
a potem się zbuntował i począł zabijać.
i zabił mnie dwa lata temu.
Ewa Jarocka