Drugi wiersz o podglądaniu
Powtarza: to dobrze wymyślone – umrzeć w wycinku gazety,
coraz więcej pali, kiwa się na krześle. Czyste bywają już
tylko krople deszczu lub łyżeczki do herbaty; żwir przed
domem i krwinki ważą tyle samo, zakrzep można rozkroić
na dębowym stole w jadalni, zostaną ślady. Fałdy
kurzu osiadłe na meblach, kamera idzie w lewo: kanapa
z wyleżanym zapaleniem płuc. Trzy metry słońca, bo jedną
szybę wybili. Folia.
– A wie Pan, czasem to on wychodzi do sklepu.
Czasem wraca. Pstrągi biorą jak dawniej,
żywica lepi palce.