podbiegłam do wizjera, zmęczyłam się
***
podbiegłam do wizjera, zmęczyłam się,
a ty stałeś za drzwiami i pokazywałeś
mi ręką znak. jęłam go interpretować
po swojemu. odkleiłam przeżycie
od twojej ręki i obracałam je w palcach,
przecież znak od ciebie nie ma palców.
ma ostre krańce i cały jest ostry jak nóż,
można nim wykroić dziurę w moim sercu.
można patrzeć, jak świat zapełnia się krwią,
jak twoje serce drży, martwi się o mnie.
mimo zmęczenia otworzyłam drzwi
i przyjęłam twój znak w swoje progi,
zaprosiłam cię z nim do domu, jakbym
zrozumiała z kodu, że przyszedłeś
do mnie, a ja się do ciebie przykleiłam
tym swoim przeżyciem, ciałem, życiem.
wtedy odkryłam, że mam w sobie dziurę.
wystawał ze mnie nóż na końcu twojej
ręki. sekator, kosiarka, cała fabryka
żelastwa, więc martwiłam się o ciebie.
a może byśmy podbiegli jeszcze raz
do drzwi, by przeżyć miłość?