Zimowy

Krzysztof Kleszcz

Mam pękniętą twarz, a może to lustro

chce płynu do szyb? Wlokłem długopis

po śniegu, wleczono mnie końmi.

W tęczówce oka – martwy piksel.

Skrobałem szybę, aż szczęka zaczęła

dzwonić na swoją mszę, nogi deptały

wężowisko. Powtarzałem zaklęcie:

Zniknij, ukaż się nowy, wyspany.

Obłoczek pary sterczy mi z ust. Biegłem

po schodach, szukałem przenośni.

A teraz pękam, dotykam policzka

z porcelany, lodu na rzece, snu, w który

zapadam.

Twoja ocena
Krzysztof Kleszcz

Wiersze popularnych poetów

Cisza

Nawet w wielkim mieście zapada niekiedy cisza i słychać, jak po chodniku, pchane przez wiatr, przesuwają się zeszłoroczne liście, w ich nie kończącej się wędrówce ku zniszczeniu.

Niezobowiązujący wierszyk w siedem i pół minuty

Tutaj. I tędy. Z jednego na drugie, najpierw powoli, jak żółw ociężale, ruszyła palcem, lecz wciąż spałem najebany bolsem. I jak mozaika na ścianie, te wszystkie lśniące, apetyczne słowa: rodzynki,…

Noc pod Wysoką

Wieczór się zbliżał, a nad naszą głową Wciąż wyrastały prostopadłe ściany, I wciąż się zdawał oddalać na nowo Wierzchołek w słońca promieniach kąpany: Więc trzeba było myśleć o noclegu, Zanim…