Rapsodia

Mariusz Grzebalski

Przyjechałem zaledwie kilkadziesiąt minut temu,

praktycznie bez zapowiedzi, a już teraz,

ze spokojem wartym lepszej sprawy,

osuwam się w pół zdania na łóżko

i zasypiam lekko niczym dziecko.

Za oknem deszcz pierwszy tej wiosny

płoszy przeklinających taksówkarzy,

którzy na bagażniki forda grali w karty.

Koc służący im za podkładkę (szczurzy brąz, ślady żelazka)

wyrywa się z rąk za trójką spłoszonych wróbli,

choć wiadomo – nic im tam, na drutach, po nim.

Twoja ocena
Mariusz Grzebalski

Wiersze popularnych poetów

Narty narty

Narty, narty to ci raj nie bój się panna rączkę mi daj więc razem, z gazem chwyć kijki dwa i rób wszystko to co ja. Narty, narty co tam styl nawet, gdy padasz masz sexapil więc ostro siostro na raz, dwa, trzy pozwól sobie mówić…

boso

nie zostawiajmy tego na pastwę języka sens i granice jakby gwiazdki przypisu podciągnijmy to zawieśmy w definicji ucha początku realizowanej normy nad przejściem podziemnym rozwieszone tło chodzi po przystankach gada do siebie o pięciu minutach pod puszczonym okiem ballada szeroka jak teoria pieprzenia pierwsza trudna…

Ależ tak, pamiętam

Ależ tak, pamiętam podwórze w domu Romerów, gdzie miała swoją siedzibę loża ,,Gorliwy Litwin”. I w starości stałem na moim uniwersyteckim dziedzińcu pod arkadami, przed wejściem do kościoła Świętego Jana. Co za dal, ale mógłbym słyszeć jak furman strzela z bicza i wjeżdżamy całą gromadą…