Śpiewałem — teraz płaczę. Niemniej przecię
W mych łzach i w śpiewie kocham się potrosze —
Bowiem zarówno wzniosłych żądz rozkosze,
Jak męki ducha są mi ku podniecie.
Więc czy mi sprzyja los, czy mię ugniecie —
W miarę jak matce rówien lub macosze —
Zarówno mężnie ciężar życia znoszę,
Gdyż w bój gotowym zawsze mię znajdziecie.
Miłość i Laura w taki mię w tej mierze
Wbijają upór i zarozumienie:
Że w nic, jak tylko w mą szczęśliwość wierzę.
Cierp! żyj płomieńmi! konaj nieskończenie!
Nad stan ten droższej doli nikt nie spotka —
Tak to jest gorycz życia mego słodka!—