Topnienie

Krzysztof Kleszcz

Na drodze sól, sól. Można więc czytać

z przerywanych linii albo straszyć się

linią ciągłą. Wszędzie mleko, pusta kartka,

wapno i jeszcze to radio ze swoim m jak

mdłość. Nie rozpoznaję drzew w szadzi, chłopca,

który robi orła. W niedoczyszczonych szybach

widzę banery przykryte zasłoną szronu

i wiatrochron, który złapał ruchliwe nic.

Kawa za kawą, by móc szeptać do śpiących:

zobaczcie, białe jest gotowe. Na języku słone,

na startym naskórku – ból, który zamyka mi powieki.

Słońce się dźwiga i wszystko taje – jesteśmy odcięci.

Twoja ocena
Krzysztof Kleszcz

Wiersze popularnych poetów

Dni 1903

Już ich nigdy nie odnalazłem – tak szybko utraconych… tych oczu pełnych poezji, tej młodej twarzy… gdy się ściemniało na ulicy… Już ich nigdy nie odnalazłem – podarował mi je zwykły przypadek, a ja tak łatwo się ich wyrzekłem, a potem w takiej męce za…

JANUSZ STYCZEŃ JUŻ NIE WSTAJE

Drewniany ludzik o tępym spojrzeniu ocenia objętość mojej aureoli. Święto się nieruszania. Pies rakiem cofa się do szafy, chowa między płaszcze cuchnące molami. Nie chce iść na spacer, kwiecień go zbyt boli. Poprzeczkę znikania podniosłeś wysoko, wisi ci zębodół, dół głodowy ssie, za lustrem weneckim…

Wielkie to szczęście

Wielkie to szczęście nie wiedzieć dokładnie, na jakim świecie się żyje. Trzeba by było istnieć bardzo długo, stanowczo dłużej niż istnieje on. Choćby dla porównania poznać inne światy. unieść się ponad ciało które niczego tak dobrze nie umie, jak ograniczać i stwarzać trudności. Dla dobra badań, jasności obrazu i ostatecznych wniosków wzbić się…