Tren żałobny na śmierć Bolesława Chrobrego

Gall Anonim

Ludzie wszelkiej płci i wieku! Wszystkie stany, spieszcie!
Pogrzeb króla Bolesława w bólu dziś obaczcie!
Nad wielkiego męża zgonem ze mną w płacz uderzcie!

Biadaż nam, o Bolesławie! Gdzież twa sława wielka?
Gdzie twe męstwo? Kędy blask twój? Kędy moc twa wszelka?
Jeno łzy ma dziś po tobie Polska-rodzicielka!

Podźwignijcie mnie mdlejacą, pany-towarzysze
Wojownicy, niech współczucie z waszych ust posłyszę!
Żem dziś wdowa, żem samotna – spójrzcie, ach, przybysze!

Jakaż boleść, jaka żałość śród Książąt Kościoła!
Wodze w smutku odrętwieli, pochylili czoła.
I kapłany, i dworzany – każdy „biada” woła.

Wy, panowie, co nosicie łańcuch, znak rycerzy,
Coście dzień po dniu chadzali w królewskiej odzieży,
Wraz wołajcie: „Biada wszystkim! Wszędy ból się szerzy!”

Wy, matrony, swe korony rzućcie niepotrzebne!
W kąt schowajcie stroje cenne, złociste i srebrne,
W suknie strojcie się włosienne, żałosne i zgrzebne!

Przecz odchodzisz od nas, ojcze Bolesławie?… Gorze!
Przecz mężowi tak wielkiemu śmierć zesłałeś, Boże?
Przecz nie dałeś i nam wszystkim umrzeć w jednej porze?

Cała ziemia opuszczona, wdowa swego króla,
Jako pusty dom bezpański, w którym wicher hula,
Pada, słania się w żałobie, ani się utula.

Wszyscy ze mną czcijcie pogrzeb męża tej zacności:
Bogacz, nędzarz, ksiądz czy rycerz, i wy, kmiecie prości,
Czy kto rodem jest z słowiańskich, czy z łacińskich włości!

Czytelniku, niech ma prośba nie będzie daremną:
I ty wzrusz się i łzę wylej, choćby potajemną!
Bo nieludzki byłbyś wielce, byś nie płakał ze mną!

tłumaczenie J. Birkenmajer

Twoja ocena
Gall Anonim

Wiersze popularnych poetów

Nie spaceruję nago

A mówią że nieładnie mieć myśli złe Trochę ich mam Zabierz sobie ile chcesz Za każdy błąd zapłaczę się Później łzy podgrzeję i Wyparują bóg wie gdzie Nie umiem już próbować sił One niech spróbują mnie Każda sobie weźmie część Gdy smutno mi pokruszę chleb…

Dom Dziecka

Trzydzieści par pantofelków filcowych z wyszytym na środku kwiatem tulipanu. Trzydzieści fartuszków poplamionych sokiem z czarnej porzeczki. Trzydzieści nieruchomych kotów wyhaftowanych ściegiem płaskim. Trzydzieści par wyciągniętych rączek ale tylko po łyżki do zupy mlecznej. Trzydzieści par oczu otwieranych we śnie aby dojrzeć rodziców na wzgórzach…

Poranek w Vicenzie

Pamięci Josifa Brodskiego i Krzysztofa Kieślowskiego     Słońce było tak delikatne, tak młodziutkie, że baliśmy się o nie trochę; nieostrożny ruch ręki mógł je porysować, nawet krzyk – gdyby ktoś chciał krzyknąć – zagrażał mu; tylko rozpędzonym jaskółkom o skrzydłach jakby odlanych z żeliwa,…