Z Safony

Stefan Napierski

Eros, ów członki rozwiązujący, nęka mnie,
Słodko i gorzko, to, przed którem nie uciec, srogie zwierzę

Spleciony zdobny bogato wokół jej nóg
Rzemyk frygijskiej roboty

Późno jeszcze wspomni nas człek

Attis, kochałam cię pewnie — ongi, czasy dawnemi

Bóstwom błogim zda mi się rówien
Mąż ów, który zbliska naprzeciw ciebie
Zasiadł i słodkie, tkliwe słówka szepcąc,
Twego słucha głosu,
Ach, śmieje się, pochlebiając, i oto całe me życie
Stygnie w piersi od nagłego frasunku,
Bowiem, gdy muśnie cię wzrok, nie wyda już głos
Żadnego dźwięku,
Jeno w ustach zmartwiały mam język,
Cichy płomień płynie pod skórą,
Nic nie widzę oczami, szum
Wzbiera w mych uszach,
Pot wybucha, wszystkie członki luźne
Trzęsie dygot, i blednę, coraz bledszy,
Jak łodyga, łamię się, przemienion,
Podobien śmiertelnym.

Wszelako znieść trzeba wszystko…

— a serce me pożąda poomacku

— chłodny deszcz
Szumi przez drzew pigwowych

Gałęzie, a z dygocących listków
Sączy się sen

Wynijdź naprzeciw mme, o, druhu, i odsłoń oczu
Bezmierny blask

Co czynię, niewiadomo mi,
Dwoiste są myśli moje

 — bowiem którym
Świadczę dobro, ranią mnie najgłębiej

Przecie to nie w zwyczaju, by w domu przyjaciół Muz
Głośna brzmiała skarga — nie przystoi to nam

Biada Adonisowi!

Eros — nawałnicy podobien, co w dęby na górze uderza.
Wstrząśnij naszemi sercami —

Ach, dotykając niebiosów dłońmi obiema.
Mógłbym uwierzyć —

— zstąpił z obłoków wdół, płaszcz purpurowy
przewieszony przez barki

W sok scytyjskiego drewna
Wełnę razporaz nurzają,
Barwią w żółtość pigwową,
Farbują złotem pukle

Podobne hiacyntowi, który na wzgórzach zdepcą
Pastuszki — leży na ziemi kwiecie purpurowe

Komu to, miły oblubieńcze, przyrównam ciebie?
Smukłemu pniakowi najchętniej równam ciebie.

Szalona! miłującego serce, tak giętkie,
W niebieskawe blaski skryte miota pragnienia.
Tak oto, o, Anaktorias, dzisiaj wspominam ciebie.
Któraś daleka mi jest.

Goręcej zapragnęłam jej uroczy chód
I światło wejrzenia jej obaczyć,
Niźli nurty lidyjskie, chociażby mężni
Starli się wpół.
Wprawdzie wiemy, że niepodobna, by to
Przypaść mogło śmiertelnym, ale brać udział
W tem stawaniu się, co się przenigdy nie staje, jest
Nam najsłodszem pragnieniem.

Nie jestem huczący gniewem.
Nie, dusza moja zamilkła.

Twoja ocena
Stefan Napierski

Wiersze popularnych poetów