Życia nie miałem nigdy za warte zachodu

Thomas Hardy

Życia nie miałem nigdy za warte zachodu:
Po co tracić na nie lat aż tyle?
Zajścia drobne, trywialne, nie chciane,
Zajścia, które u końca mają ślepą ścianę:
Od młodości po starość, ani razu nie miałem powodu
Zachwycać się tym stylem.
 
W najmłodszych latach tak się ustawiałem, żeby
Moc spoglądać na życie z dystansu;
Stan zwątpienia, w którym wtedy trwałem,
Stan każący mi gardzić zapału banałem,
Mógł uczynić mnie kimś, kto nie musi udawać potrzeby
Uczestniczenia w tańcu.
 
Wkrótce jednak harmonią dźwięków, barw feerią
Życie wabić poczęło i łudzić,
Aż się unik wydał czymś niewczesnym,
Aż unik przerodził w udział, poddał pieśni:
I tajałem, dopóki mój osobny świat nie zdał się sferą
Nudniejszą niż świat ludzi.
 
Lecz i ta sfera wkrótce stała się niegodna
Mej uwagi; wtedy jednak życie
Odsłoniło moim oczom gwiazdę,
Odsłoniło ją w dali – zamglone lecz jasne
Światło, które świat blaskiem, jak wstrzymana w upadku pochodnia,
Obdzielało sowicie.
 
I tak, górą, doliną, wędruję od wielu
Dni, nie dbając o bite gościńce,
Wznosząc oczy przez mgły i przez mroki,
Wznosząc oczy ku wizji srebrzącej obłoki,
Którą olśniony, nie chcę nawet myśleć, że mógłbym do celu
Nie dojść w mojej pielgrzymce.

Twoja ocena
Thomas Hardy

Wiersze popularnych poetów