Dusza z ciała wyleciała
Na łące nas czekała
Długie było czekanie
Jesień przeszła jak zamieć
Lodem zaszklone
Lewady zielone
Jeszcze może na wiosnę
Albo przed żniwami
Żałośnie przykuśtykamy
Gęby odrapane
Nogi w ranach
Na plecach tobół wszystkiego
Co się zrobiło złego
Nie będzie już czekania
Ostatnia zamyka się brama
Bez tchu. O suchym pysku
Pognamy krwawym ścierniskiem