Twoja ocena

Elegia żalu

ja: zielona gwiazdo z norwegii gładkim na śniegu śladem majowe u drzew noclegi opowiadaj gwiazda: ogniste święta kobiet schodziły ku wodom lekki wiatr kołysał świat nasz nucąc chodził smugą złotą blaskiem gwiazdy zasmucał dymiły karminowe pieśni leśny wieczór się prężył stojąc w gęstwie wonnych paproci ja: skądże przyszedł jak czary zwyciężył cień przedwczesny w chłodnym … Przeczytaj wiersz


Józef Czechowicz

W pejzażu

szum kasztanów niżej morski śpiew gasną o zmierzchu świece ukwieconych drzew droga w gaju wprost słońca złoci się podwójnie od szumu i wieczoru ciemnieją ustronia kołysząc się trawą bujną dziewczyny smukłe na koniach wzgórze na drożyn skrzyżowaniu tam kapliczka chłodna jak koral w półmroku krzyż tam anioł opuszczone wota rybaków zapomniana od dawna pora w … Przeczytaj wiersz


Józef Czechowicz

więzienie

maleją żrenice dnia przysłonięte rzęsami choin od myśli do myśli od pnia do pnia po ciemku chodzić się boisz przed chatą dotykając chust kwiatem podstrzesza kobieta w słonecznikach bieliznę rozwiesza kipi rąk oceanem betonowy stadion gdy gibki bicz biegnący u mety się zagiął na przestrzeni z szafirów i oliwnej wodzie statek pod dymem dąży ku … Przeczytaj wiersz


Józef Czechowicz

Kosciół Świetej Trojcy na zamku

Jeszcze po dniu gorącym szorstki mur nie ostygł; blanki ten blady wieczór bodą jak osty, a za wieżą zamkową, w kościoła oknie na płask, błysnął wodą stojącą księżyca blask. W ciemnym wnętrzu jest smugą białawego szkliwa. Nie wiadomo, jak taka barwa się nazywa. Chodzi, chodzi w ciemnościach ruchomy światła korytarz, jakby noc palcem srebrnym wodziła … Przeczytaj wiersz


Józef Czechowicz

Inwokacja

Liczę 22 piętra liczę 22 lata jest nas dwudziestu dwóch Człowiek to transformator a przecież można liczyć miesiące albo dnie ileż wtedy sobowtórów ma staruszka w pince-nez nieskończony jest przemian ruch Przez pince-nez widać w błękicie żonglowanie z rzadka piłka upada na tenisowy kort ręce ciągle zajęte planet podbijaniem w pikowej bluzce córka komunisty w … Przeczytaj wiersz


Józef Czechowicz

to wiem

dzień bursztynowy mija rok za rokiem przemija nielekko dłonie poety płoną aleś korono daleko nie spadasz jakoś na czoło a spadły pierwsze krople burzy w ogrodach ognia pomruk wybuchy wróży jeszcze zaczekam potem obalę się jak wszyscy trup i tak kiedyś zaleje sława ciemnem złotem grób


Józef Czechowicz

Jesienią

w oknie chmur plamy deszczowa sieć ogród to rdzawość czerwień i śniedź w kroplach co ciężkie na brzoskwiń listkach niebo kuliste błyska i pryska słucham szelestów jesienny gość mało wód szmeru szumu nie dość czujnie czatuję rankiem przy oknie gdy kwiat opada w kałużę ogniem może usłyszę któregoś dnia nutę człowieczą z samego dna nutę … Przeczytaj wiersz


Józef Czechowicz