Na lipę słowiańską

Teofil Lenartowicz

Lipo zielona, drzewo ojczyste
Co na mnie kwiaty strząsasz złociste,

I cień daleki rzucasz do koła —
Drzewo rodzinne, ozdobo sioła:

Twoich gałęzi mnogie ramiona
Jako słowiańskie nasze plemiona,

 

W jednym pniu silnym w ziemi się łączą,
Jeden kwiat sypią i miody sączą.

Gdy Niemiec z ciebie skórę obdziera,
Gdy cię waragska rąbie siekiera,

Ty jednak silna w następnem lecie,
Znowu też same rozrzucasz kwiecie.

Ludy słowiańskie! toż my podobnie
Jak nasza lipa, rosnąc nadobnie,

Przetrwali długie dziejowe burze,
Pioruny, grady i wichry duże.

Z gałęzi naszych cóż nie zrobiono!
Spojrzcie na Polskę nad grób schyloną.

A toż to z onej, o bracia wierni!
Krzyż się ogromny na ziemi czerni.

Z krainy serbskiej, z tej ziemi bolu,
Sterczą mogiły w Kosowem polu.

Z Czech świato-sławnych, z wielkiej Morawy
Krew płynie w srebrnych nurtach Wełtawy.

 

Nasze Pomorze, sławne przed laty,
Niecnota Niemiec zmienia w warsztaty.

Lipo słowiańska, gdzie twoja chwała?
Czyś ty już nasza lipo spruchniała?

Nic-że już więcej z ciebie nie będzie,
Jak krzyż i warsztat na naszej grzędzie?

«Oj, cicho pisklę! Moje konary
Jeszcze się zdadzą królom na mary.

Oj, cicho pisklę! ucisz swe płacze;
Z mojego drzewa skrzypki prostacze

Nastrój na nutę wielką, podniosłą,
Żeby w tym ludu serce urosło.

Żeby zagrały wszystkie krwi krople,
Żeby ta chwała, co leży w Gople,

Buchnęła w niebo z swojej mogiły!
Żeby się słońca dwa rozświeciły —

Jedno to jasne na modrej fali,
Drugie słowiańskie z słowa i stali.»

Twoja ocena
Teofil Lenartowicz

Wiersze popularnych poetów