Wschód słońca

John Donne

Słońce niesforne, bezmyślny staruchu,
Czemu, natręcie,
Przez kotary i szyby budzisz nas zawzięcie?
Cóż obchodzą kochanków prawa twego ruchu?
Wścibski pedancie, idź lepiej strofować
Zaspanych uczniów, złych terminatorów,
Idź, powiedz dworskim łowczym, że król chce polować,
I wiejskie mrówki pogoń, niech śpieszą do zbiorów;
Miłość, co kalendarza nie zna ni atlasu,
Zwie chwile, dnie, miesiące łachmanami czasu.
Myślisz, że jaki gwałt zadają oku
Twoje promienie?
Starczy mi, by je zaćmić, powiek jedno mgnienie,
Lecz nie chcę na tak długo tracić jej z widoku;
Jeśli cię oczy jej jasne, choć senne,
Nie oślepiły, spójrz na świat przytomnie
I powiedz, czy wonności i skarby bezcenne
Są jeszcze w Indiach, czy też leżą tu koło mnie.
O wszystkich królów, jacy pod Słońcem istnieli,
Pytaj — usłyszysz, że są tu, w mojej pościeli.
W niej Księstwa, we mnie zaś Książęta drzemią:
Cóż trzeba więcej?
Przy tej miłości, bardziej niż władza książęcej,
Wszelki honor jest fałszem, wszelki skarb — alchemią.
Tyś, Słońce, takiej nie zaznało łaski
Jak my: w nas bowiem świat zawarł się cały,
Więc spocznij, stare Słońce, bo skoro twe blaski
Miały świat ogrzać — dość, że nas dwoje ogrzały.
Świeć tylko nam obojgu, a znajdziesz się wszędzie:
Twoją sferą te ściany, centrum — łóżko będzie.

przekład Stanisław Barańczak

Twoja ocena
John Donne

Wiersze popularnych poetów

Portret z polowy XX wieku

Ukryty za uśmiechem braterstwa, Pogardzający czytelnikami gazet, ofiarami politycznej dialektyki, Wymawiający słowo demokracja ze zmrużeniem oka, Nienawidzący fizjologicznych uciech ludzkości, Pełen wspomnień o tych którzy żarli pili i spółkowali a za chwilę podrzynano im gardła, Pochwalający dancingi i zabawy w ogrodach jako sposób na publiczne…

Skałołazka

Zapytałem cię, ki diabeł w góry ciągnie was, po co się pchać na szczyt, i na co toto wam, kto normalny by na te parszywe skały lazł? Roześmiałaś się, mówiąc: – Spróbuj sam…   I od razu byłaś śliczna jak z obrazka, alpinistko ty, skałołazko…

Czuwanie

Trzydziestokilkuletniemu wypada widzieć jasno, jak się prą wuja pociski, jak nocą w głębokim krysztale wirują czasy i losy, miotły ogniste gasną nad ośnieżoną równiną, zanim ruszymy dalej. Im bliżej kraju, tym dziwniej; w piersi niepokój się wzmaga – jest w mieście ruin i wspomnieli uliczka,…