Tylko przed świtem widać było, jak deszcz giął wierzby i łozy nad wodą spłoszoną skrzydłem wracającej sowy.
Ale to już dawno, gdy ziemia wyrzuciła z siebie krzyk i płomień, który zburzył domy i chorągwie.
Pamiętasz, poległy przyjacielu? – krzyk i płomień gasł w dłoniach rozwartych – nocą wznosiły się strzały ostatnie jak srebrne bańki powietrza z ust tonących.
Niebo płynęło wtedy głębokie i spokojne, a gotyckie źdźbła trawy pochylały się blisko, coraz bliżej, już w oczach.
I umrzeć było tak łatwo – tylko dniem w dym i słońce się pochylić, tylko nocą gwiazdy coraz chłodniejsze dłonią z czoła odgarnąć.
Domy pękły i posypały się w gruzy popielate i pomarańczowe – sprzątnięto je – na tym miejscu w skleconych naprędce sklepikach prążkowany grzebień szczerzy zęby w krzywym uśmiechu i świeci łysy pagórek cebuli. Pod murem rząd koszów z chlebem i bułkami.
Idą ludzie ulicą, na której kamień i asfalt już tylko.
Więc umierać jest trudno. – Tam gdzie rozebrano barykady, wyrósł las pomidorów i poranny krok robotników grzechocze po wymytych mgła płytach, i ostry głos trąbki samochodowej strzela z pędzącej na obławę kolumny.
Z amarantowych płatów druku, niespokojnych jak chorągiew, znów krzyk i cisza ścieka na ulicę, na której kamień i asfalt już tylko. – Więc umierać jest trudno. Bo pod wysokim sklepieniem salwy życie jest proste jak śmierć.
Przyjacielu, padając pod łuk salwy – uważaj, nie uderz głową o kosz z chlebem.
Wiersze popularnych poetów
Jeżycjada upływa
Jeżycjada upływa igłą włożoną do dzbanka Śmiałość to koleina patrzenia Chciałem napisać o wspomnieniu ale o nim zapomniałem W lutym zmarła Janina Zofia Klawe tłumaczka Chciałem tłumaczyć zwoje znalezione w trakcie W lutym znalazłem traktat pod wanną Czytałem traktat klęcząc na posadzce Śmiałość wykonywała podejrzane…