Polska

Zdzisław Stroiński

Po polach rozpiętych jak na szpilce motyl
wieczorem śpiew nacichał.
Przez małe okienka widać było:
piaszczyste drogi kładły ciepłe ciała
przez rozmaryny kwitnące w doniczkach.

I tylko nocą — przy świecach — ziemia dudni — słychać.
W opuszczonych salach złorzeczył Matejko.
(Szum do snu kołysał, szum flag porozwieszanych na chmielowych tyczkach.)
Spod dachu kołder w snach łzy się zrywały —
serca burzył jak miłość.

Wychodzili skoro świt,
gdy rzeczy dymiły przykryte, jak szarymi pokrowcami — rosą.
Czy wśród kwiatów i skorup, krągłych jak muszelki,
nie ujrzą rudych plam
i rdzy z łańcucha Prometeusza.

Taki ponury mit.

Dziewczętom pąki białych róż we włosach…

Łoskot podków dogasał,
ćmy siadały na uszach.

A kiedy los nam zadał kłam
i rzucił w twarze wrześniem jak granatem,
płonęły róże i płonęły lasy,
wszędzie dzwoniło mgliste Westerplatte.

A ci, co odchodzili błogosławieni łuną,
odwracali się jeszcze na skraju skalistej Ananke,
by z oczu błysk ojczyzny jak testament ciskać i
z hukiem jak kamienie w bożą przepaść runąć.

Płyną Wisłą, płyną zakrwawione wianki.
(Czy na pomnikach koń nie parsknie).

Wszak myśmy z tego zrobili nazwiska,
błyski i ogień wyzbierali skrzętnie,
utkali skrzydła prawie jak husarskie
i przymierzali w zachwyceniu, legendą odświętni.
Na ołtarzach.

Zmiłuj się, zmiłuj, Boże Łazarzy —
bo wielka była tęsknota,
bo wielkie jest cierpienie.

Twoja ocena
Zdzisław Stroiński

Wiersze popularnych poetów