Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi,
Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy,
A w półsłówkach, półrozmówkach naszych Cień górala kremlowskiego straszy.
Palce, tłuste jak czerwie, w grubą pięść układa, Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada.
Śmieją się karalusze wąsiska
I cholewa jak słońce rozbłyska.
Wokół niego hałastra cienkoszyich wodzów: Bawi go tych usłużnych półludzików mozół.
Jeden łka, drugi czka, trzeci skrzeczy, A on sam szturcha ich i złorzeczy.
I ukaz za ukazem kuje jak podkowę —
Temu w pysk, temu w kark, temu w brzuch, temu w głowę.
Miodem kapie każda nowa śmierć
Na szeroką, osetyńską pierś
tłumaczenie Stanisław Barańczak
Osip Mandelsztam