Zastój w ciemności,
Wtem bezcielesny błękit,
Potop wzgórz, odległości.
Boska lwico,
tak stajemy się jedną
Osią pięt i kolan!-Bruzda
Dzieli się i mija, siostra
Brązowego łuku
Szyi, co mi umyka,
Jagody jak oczy
Murzyna zarzucają
Haczyki-
Czarne, krwawe kęsy,
Cienie.
Coś innego
Unosi mnie w powietrzu-
Uda, włosy;
Gruda z mych pięt.
Jak biała
Godiva, robieram się-
drętwe ręce i perswazje,
Teraz jestem
Pianą pszenicy, rozbłyskiem mórz.
Krzyk dziecka
Wtapia się w ścianę
A ja
jestem strzałą,
Rosą w samobójczym
Locie, we wspólnym pędzie
Do czerwonego
Oka, kotła poranku
27 października 1962
(Ariel to imię konia)
Sylvia Plath