Brak tu płaskich kamieni na palenisko.
Są tylko gorące ziarnka. Jest sucho, sucho.
Powietrze niebezpieczne. Południe działa dziwnie
Na oko duszy, wznosząc niespodzianie
Szpaler topoli w bliskiej odległości, jedyny
Obiekt poza zwariowaną równą drogą,
Co przypomina o ludziach i domach.
Chłodny wiatr winien mieszkać wśród tych liści,
A rosa na nie opadać cenniejsza od monet
O błękitnej godzinie przed wschodem słońca.
Lecz topole cofają się, niedostępne jak jutro
Lub lśniąca złuda rozlanej wody
Ukazująca się bardzo spragnionym.
Myślę o jaszczurkach wachlujących się językami
W szczelinie niezwykle małego cienia,
O ropusze strzegącej kropli swego serca
Pustynia jest biała jak oko ślepca
I drażniąca jak sól. Wąż i ptak
Drzemią w dawnych maskach gniewu.
Omdlewamy z gorąca jak kozły u kominka.
Słońce gasi popiół, a tam gdzie leżymy
Spękane od żaru świerszcze gromadzą się
W czarnych pancerzach i krzyczą.
Księżyc za dnia świeci jak smutna matka
Świerszcze wpełzają nam we włosy,
By grać na skrzypcach przez krótką noc.
tłumaczenie Teresa Truszkowska
Sylvia Plath