Płochy urok pieśni jest niebiańskim stawem
Gwiaździsta kolebka nas unosi w zjawę,
A w tej zjawie szemrze bór za ciemną łąką;
Stary bór, starodrzew:
Jesion, jodła, modrzew
Mają pnie, konary uwęźlone szczodrze.
Tam na snu polanie jednorożec stąpa.
Tur i sarna za nim idą, depcą zioła.
Ujrzą nad bagienkiem płomykowe koła.
Jeśli trącą ognie – ognie ich zabiją
I w słupach kolorów
Będą niosły z boru
Ku wydartym z próżni dwu niedźwiedzic norom,
Które łap światłami w puszczy nieba żyją.
Kiedy w ziemskim ciele, drzewie, czy kamieniu
Forma już dojrzała ulega zaćmieniu –
Kolec ostrych ogni kładzie kres rodzajom,
Wtedy sfery wyższe
Jak subtelne klisze
Każdą z form dojrzałych w swoje gwiazdy piszą,
Nowych drzew i zwierząt niebo otwierając.