Na straganie

Jan Brzechwa

Na stra­ga­nie w dzień tar­go­wy
Ta­kie sły­szy się roz­mo­wy:

„Może pan się o mnie oprze,
Pan tak więd­nie, pa­nie ko­prze.”

„Cóż się dzi­wić, mój szczy­pior­ku,
Leżę tu­taj już od wtor­ku!”

Rze­cze na to ka­la­rep­ka:
„Spójrz na rze­pę – ta jest krzep­ka!”

Groch po brzusz­ku rze­pę kle­pie:
„Jak tam, rze­po? Co­raz le­piej?”

„Dzię­ki, dzię­ki, pa­nie gro­chu,
Ja­koś żyje się po tro­chu.

Lecz pie­trusz­ka – z tą jest go­rzej:
Bla­da, chu­da, spać nie może.”

„A to fe­ler” –
Wes­tchnął se­ler.

Bu­rak stro­ni od ce­bu­li,
A ce­bu­la doń się czu­li:

„Mój Bu­ra­ku, mój czer­wo­ny,
Czy­byś nie chciał ta­kiej żony?”

Bu­rak tyl­ko nos za­ty­ka:
„Niech no pani prę­dzej zmy­ka,

Ja chcę żonę mieć bu­ra­czą,
Bo przy pani wszy­scy pła­czą.”

„A to fe­ler” –
Wes­tchnął se­ler.

Na­raz sły­chać głos fa­so­li:
„Gdzie się pani tu gra­mo­li?!”

„Nie bądź dla mnie taka wiel­ka” –
Od­po­wia­da jej bruk­sel­ka.

„Wi­dzie­li­ście, jaka krew­ka!” –
Za­pe­rzy­ła się mar­chew­ka.

„Niech roz­są­dzi nas ka­pu­sta!”
„Co, ka­pu­sta?! Gło­wa pu­sta?!”

A ka­pu­sta rze­cze smut­nie:
„Moi dro­dzy, po co kłót­nie,

Po co wa­sze swa­ry głu­pie,
Wnet i tak zgi­nie­my w zu­pie!”

„A to fe­ler” –
Wes­tchnął se­ler.

5/5 - (1 głosów)
Jan Brzechwa

Wiersze popularnych poetów

Agawa

Nie jestem pożyteczna ani piękna, Nie mam barw kojących ani zapachów, Moje korzenie kruszą cement, A moje liście, obrębione kolcami, Strzegą mnie ostre, jak miecze. Jestem niema. Mówię tylko własnym językiem rośliny, Trudnym do zrozumienia dla ciebie człowieku. To język niemodny, Egzotyczny, bo przychodzę z daleka, Z kraju…

Dzień taki szczęśliwy

Dzień taki szczęśliwy. Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie. Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium. Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć. Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć. Co przydarzyło się złego, zapomniałem. Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem. Nie czułem w…

Wczoraj odebrałem akt zgonu dziadka

Wczoraj odebrałem akt zgonu dziadka (babcia prosiła). Dzisiaj ciągle leżał w mojej prawej kieszeni, złożony na czworo. Po próbnej maturze odprowadziłem Joaśkę, wysłuchałem jej narzekań, natarłem Joaśce uszy, bo zimno. Stałem na Szewskiej i na Joaśki czarną garsonkę patrzyłem, i tak patrząc – o kawie…