Kapłanom złorzecz, wzgardę dla niebian miej tylko,
Gań uznany obyczaj, post, modły świętości,
Wyśmiewaj i zaprzeczaj uchwałom soborów,
Szydź z obrzędów, odpustów i klątw też kościelnych.
I modłów też za grosz nie ceń, a spowiedź odrzucaj.
Precz z bożą służbą, z chlebem Pańskim po kościołach!
O sobie noś mniemanie większe, niż przystoi.
Kapłanów, królów wszystkich miej za gnój przy sobie,
Pismo święte lekceważ, jak chcesz, dawnym prawom,
Słowom doktorów, świętych uczynkom zaprzeczaj.
Stań się sprawnym oszustem, dobrze lżyć się wyucz,
Przełożonych przed ludem na śmiech wydaj, więzy
Ślubów zakonnych łam i szerz we wszystkim zamęt.
Takim bądź, kto chcesz wiernym być stronnikiem Lutra.
Niech tam „papieżnikami” – w czym on dowcip widzi –
Taki zwie tych, co obrzęd i wiarę chowają,
Za ojcami świętymi czczą dogmaty Chrysta,
W to wierzą, co uświęcił Kościół życiodajny,
Nie w to, co apostata obłąkany zmyślił.
Niech ich taki truciciel ludzkich przywar brudem
Plami, bo sam prorokiem jest pewnie bez skazy.
Niech z daru swej Minerwy złorzeczeń nie skąpi:
Od błogosławieństw jego milsze mi się zdadzą,
Bo przez zarazę tę być chwalonym – to hańba.