Radość była w Troi murach,
Póki gród w swej chwale stał,
W niebo wzięty dźwięk na chmurach,
Z złotych strun polotem brzmiał. —
Rycerz każdy w dzień spoczynku
Już odrzucił krwawą broń,
Bo Pelida w upominku,
Wziął Priama córy dłoń —
I z wawrzynu gałęziami,
W szat godowych stroju lud
Ku świątyniom swym tłumami
Bratnio się za dłonie wiódł. —
Ulicami pędzą zgraje,
Hucząc, piejąc Bacha śpiew,
Jedna tylko pierś zostaje
Opuszczona, w cieniu drzew. —
Ta ich radość, śmiech, pokutna,
Z daleka od uczt i zgraj,
Tam Kassandra błądzi smutna,
Przez laurowy Foeba gaj. —
I w najdziksze się pieczary
Tuli wieszczka w godów dzień,
O ziem miota krew ofiary
Jak zdąsany grobów dzień. —
«Wszystko się szczęściom uśmiecha,
Serc radości bije zdrój,
Rodzicom starym pociecha
Widzieć ślubny córy strój. —
Ja tylko szał mój ponury,
Tu niosę w przeczucia głos,
Trojo! Trojo! nad twe mury
Kroczy czarnej zguby los! —
Tam pochodnia łuną płonie,
Ale nie w weselny blask,
W kłębach dymu niebo tonie,
Nie Bachantek słyszę wrzask! —
Widzę uczty zgotowane,
Ale tam! mój wieszczy duch
Bogów kroki rozdąsane
Gromem chwyta w trwożny słuch! —
Oni z moich skarg się śmieją,
Łają krwawy serca głos,
W dzikie puszcze dni koleją,
Wlokę mój sierocy los!
Od szczęśliwych wymijana,
Najnędzniejsza z ziemi cór,
Ciężkaż dola mi tu dana,
Ty Pityjskich, Boże chmur!
Przecz wyrokiś kazał głosić,
Porzuconej w padół skarg,
W łona ślepych iskry znosić
Z ogniem w oku, z jękiem warg? —
Ha! i czemuż przeczuć dałeś
Co nie zmieni słaba dłoń? —
Spełni się co przykazałeś,
Błysną Furje z ciemnych toń!
Biada z zasłon tych odkryciem!
Gdy niezmienny grozi czas,
Tylko obłęd tu jest życiem,
A wiedza zabija nas! —
Weź! o! weź mi te światłości,
Zsuń ze krwawych źrenic łzę,
Bo okropnie w śmiertelności
Nieśmiertelność rodzi się!
Tę ślepotę wróć, co miałam
Mój dziewiczy, cichy los,
Piosnki których nie śpiewałam,
Odkąd głosem mym twój głos!
Dałeś przyszłość i wyroki,
A obecność wziąłeś mi,
Chwila życiem! w twe obłoki
Weź twój grom! wróć moje sny!
Odkąd u twoich ołtarzy
Wieszczki w siebie wzięłam stan,
Skroń bez kwiatów nie zamarzy,
Chociaż kwiatów pełny łan!
«Młodość moją przepłakałam,
Życie me, to gorzka łza,
Każdem z cierpień ich cierpiałam,
Dziś ich bólem serce drga!
W koło moje rówiennice —
Gry ich puste, luby śmiech,
A mnie smutku niewolnicę
O! za jakiż gnębisz grzech? —
Wśród wesołych smutek noszę,
W pierś się bólu wpija ząb,
Rozbrat wzięły z tym roskosze,
Kto raz spojrzał w życia głąb! —
Ma siostra uszczęśliwiona
Dziś z kochankiem dłonią w dłoń,
Do najdumniejszego łona!
Dziewiczą przytuli skroń! —
Ledwie, dumna z swoich losów,
Objąć zdoła szczęście swe,
Bogi! waszych wam niebiosów
Dziś nie zajrzy — o nie — nie! —
I ja druha niegdyś miałam,
Raz w źrenicę spojrzał mi!
Sercem ku niemu zadrżałam,
Lecz serce — o! próżno drży! —
Z oblubieńcem szłabym chętnie,
W ustroń pędzić życia czas,
Lecz Stygijski cień natrętnie
Wdziera się pomiędzy nas! —
Blade duchów swych orszaki
Prozerpina za mną szle,
Kędy stąpię w tłumne szlaki,
Kołem otaczają mnie.
W mej młodości, sny, rojenia,
Nienawistny drze się tłum,
Wiecznie pastwą udręczenia
Nie mam nic prócz smutnych dum.
Ha! tam błyszczą mordów noże —
Tam morderczy błysnął wzrok,
Kędyż ujdę — srogi Boże!
W lewo — prawo — błędny krok!
Martwą błądzić mi źrenicą,
Wiedząc, czując, w mękach żyć,
W cudzej ziemi niewolnicą
Sprzędę życia mego nić!»
Jeszcze drżały wieszczki słowa,
A tam odgrzmiał słowu — czyn.
Pod świątynią martwa głowa,
To Tetydy wielki syn!
Eris wstrząsa żmij pierścienie! —
Od płomieni drży sklepienie,
Pierzchły Bogi z miejsca trwogi.
A nad Ilium czarne chmury
Ciężko zwiały w dzień ponury!
tłumaczenie Władysław Tarnowski
Friedrich Schiller