ŁADNY DZIEŃ

Agnieszka Wolny - Hamkało

W parku biegacze, za nimi ślad węglowy
w powietrzu z proszkiem do prania. Żaden
kurwidołek: leśne stoisko z kawą i Grześkami.
Na piaszczystej wydmie kilka zgrabnych szyszek.
Biało między drzewami, odkąd ludzie wybierają len:
kobiety w tunikach pchają lekkie wózki.
W głębi, pośród innych domków, w kuchni
siedzi Bartuś i żegna się z parkiem.
Ma jeszcze tę porę roku, ale na razie
próbuje zakrztusić się słomką. Dla niego
sierpień będzie już zawsze. Nie dowie się,

że październik w tym roku ciepły, nieprzyzwoicie.
Pożyczył mi książkę, której mu nie oddam:
Moja siostra sięga do szyi, ciągnie za korale.
Sztuczne perełki skaczą po dywanie,
rozsypują się po całym pokoju. Jak dziś,
Bartku, z brokułów tysiące tych muszek
białych w podróży donikąd, to znaczy, słuchaj,
rano usiadły mi na policzkach i okularach.

Twoja ocena

O zmierzchu

Słońce zgasło. O, jakże zwinne są i młode Zmierzchy czerwca, nim w północ głuchą się przesilą! Po wargach twoich dłonią, kształt czującą, wiodę, Jak po koralach, morzu wydartych przed chwilą……

Nie stać mnie na łączenie

Albo jest tak ciemno, albo ja nie mam czym mierzyć. Puszczone z dymem, zawodzą. Gdy lepiej skończyć, lepiej wyjść wcześniej. Nie traci się, a bóg jest dobry, wszystko czego nie…

powiem ci jak cię spotkam

Słońce rozbełtana rybka. Opuszczamy podwórko, szlaban cicho klaszcze i rajskie drzewa gubią ikrę: pola w kolorze rudy orangutan. To sen czy może weź się w garść i nie pracuj nocami,…

wiersze dla dzieciwiersze o miłościwiersze Wisławy Szymborskiejwiersze Jana Brzechwywiersze K.K. Baczyńskiegowiersze Juliana Tuwimawiersze Marii Konopnickiejwiersze o śmierci