Nie nauczono mnie kucia w ani snycerki
i teraz z zazdrością patrzę
na okrytego pyłem czterdziestoparolatka,
który tnie granit wirującą tarczą.
Takich drewno i kamień słucha,
takich słuchają dłuto i młotek,
dawcy trwałych napisów.
Litery, które stawiam,
nie mają w sobie wilgoci,
nie mają głębokości, grubości ani żadnego
materialnego trwania,
są ciągiem dziur w świeceniu.
Nadzieja, że mimo to
gdzieś, w jakiś sposób istnieją
i coś, nienamacalne, niosą
ode mnie, który ma swój kształt
i nim wypełnia przez kilkadziesiąt lat
kawałek świata,
do ciebie, który masz swój kształt
i swój kawałek świata nim wypełniasz
przez czas krótszy, niż przeznaczony drzewu,
przez czas krótszy niż przeznaczony kamieniowi.
Warszawa, 5 VIII 2013
Jacek Dehnel