Biały wiersz

Witold Wirpsza

Pozdrowieni czystość niosący
na barkach, jak kosze srebrnych ryb. Dzień poza nimi
zsunie się z pleców w rzekę – wydłuży chropawą ulicę
płócienną taśmą aż po brzeg, przesunie miasto, wieżę ratuszową
i dzwonnicę i rynek do przodu, aż oczy odpoczną.
To oni o zmroku
napełnią niebo seledynem i ułożą czerwone szyby zachodu w rzece.
To oni mocni są wstrzymać czas i czarnym konturem,
niby węglową kreską, narysować swe domy, aby nie zatonęły
w pustym sześcianie nocy. To oni wreszcie
przystaną na bruku, by rozżarzyć fajki i zaciągnąć się dymem.
Za nimi dzieci, opalone półnagie cyganiątka, wpadną w wodę
i rozpluszczą rzekę, chlustając fioletowe bryzgi na osuwający się łeb wieczoru.
Pozdrowieni rybacy, niosący czystość na barkach,
jak kosze srebrnych ryb.

Twoja ocena
Witold Wirpsza

Wiersze popularnych poetów