Wszystkie mojej młodości nadzieje
Odbieżały mnie w życiu powoli.
Jeśli czasem łzę gorzką wyleję
I zawołam, że serce mnie boli,
Niechaj na mnie ten ciśnie kamieniem,
Kto sam zawsze pewną stąpał nogą,
Pod dźwiganem nie zgiął się brzemieniem,
Nie zawołał, że zmęczył się drogą…
Mnie zaczyna brakować tej siły
I na usta skarga się wyrywa,
Choć wiem o tem, że cisza mogiły
Da sen, w którym dobrze się spoczywa;
Lecz zostanie jeszcze tylu ludzi, —
Niebo, ziemia — te lasy, te pola…
Kto wie: zali w grobie mnie nie zbudzi
Czyja skarga i czyja niedola?