W Białem

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Po ci­chych smre­kach o ciem­nej zie­le­ni
kła­dło się słoń­ce zło­ty­mi pla­ma­mi;
po­god­ny błę­kit wi­siał po­nad nami
pe­łen przy­mglo­nych sło­necz­nych od­cie­ni.

W głę­bi wą­wo­zu po zrę­bach ka­mie­ni
spie­nio­ny po­tok hu­czał ka­ska­da­mi;
cza­sem ktoś krzyk­nął – echo gło­su mami,
jak­by z nie­zmien­nych le­cia­ło prze­strze­ni.

Cza­sem błą­dzą­cej trzo­dy po ubo­czy
spi­żo­we dzwon­ki dźwię­cza­ły w prze­źro­czy;
cza­sem wiatr drze­wa szu­mią­ce ko­ły­sze;

a cza­sem było tak ci­cho i bło­go,
jak gdy­by szczę­ście idąc pu­stą dro­gą
tu, w to bez­lud­ne wstą­pi­ło za­ci­sze.

Twoja ocena
Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Wiersze popularnych poetów

Jesień

O – ciernie deptać znośniej i z ochotą Na dzid iść kły Niż błoto deptać, ile z łez to błoto A z westchnień mgły… Tęczami pierwej niechże w niebo spłyną…

Okolice Warszawy

Stał człowiek na skrzyżowaniu o świcie, drżąc jak liść… patrzył…’ patrzył w niebo — i nie wiedział, dokąd iść… Tak dłużej być nie może, nie będzie_dłużej mógł… Dziś trzeba zdecydować czy wybrać jedną…

Znów wędrujemy

Znów wędrujemy ciepłym krajem, malachitową łąką morza. (Ptaki powrotne umierają wśród pomarańczy na rozdrożach.) Na fioletowoszarych łąkach niebo rozpina płynność arkad. Pejzaż w powieki miękko wsiąka, zakrzepła sól na nagich…