Ballada o chłopcu przydrożnym

Tadeusz Gajcy

Po­dob­no anioł ku­la­wy
wziął go przy­kro za wło­sy i sprę­ży­nę nie­wi­docz­ną tknął.
Jak za­baw­kę, jak brzę­czą­cy ba­dyl
za­sa­dził na ki­lo­me­trze szes­na­stym.

Po­tem aniel­skie war­gi otwo­rzył,
dłu­go pa­trzał
i od­jął rękę swą.

Obok wą­sa­tych w ko­łach wo­zów,
śmi­gieł bla­sza­nej tra­wy,
nad rę­ka­mi wła­sny­mi się mno­żył,
zie­le­nią po­wol­ną rósł
w głę­bo­kiej li­te­rze ust
chło­piec przy­droż­ny.

Dzień po dniu go otwie­rał co­raz za­wi­lej i barw­niej,
aż rze­czy na­zy­wać po­czął – aby im w lo­cie spro­stać,
a gdy na chwi­lę go przy­krył z rze­ki idą­cy cień tra­twy – –
zo­ba­czył imię swe w pal­cach i świę­ty ognik we wło­sach.

Twoja ocena
Tadeusz Gajcy

Wiersze popularnych poetów