Nic tu nie spłonęło, pralnia się paliła,
przyjechali strażacy i przywieźli sikawki.
Żaden się dziwoląg nigdzie nic narodził,
to dziewczyna w bramie zakrzyknęła roniąc.
Krajobraz się zmienił, ale nic posmutniał,
poborcy tedy przeszli w uśmiechniętych maskach.
Mury są bez okien, to i okna bez murów,
drzewa są bez cienia, to i cienie bez drzew.
Jedno z drugim się zwiąże domowym sposobem,
za godzinę strażacy przywiozą sikawki.