Epitalamium Heleny

Szymon Szymonowic

Kie­dy pięk­ną He­le­nę Atry­da poj­mo­wał,
Atry­da, któ­ry w Spar­cie sze­ro­kiej pa­no­wał,
I już z nią był w łoż­ni­cy, le­d­wie się zmierzk­nę­ło,
Dwa­na­ście pa­nien u drzwi za­mknio­nych sta­nę­ło,
Pa­nien przed­niej­szych do­mów; każ­da ustro­jo­na
Kosz­tow­nie, każ­da war­kocz w zło­to za­ple­cio­na,
Każ­da w wień­cu ró­ża­nym: i wza­jem kle­ska­ły
Rę­ko­ma, i – jąw­szy się – ko­łem tań­co­wa­ły.
W przej­my pie­śni, mu­zy­ka w przej­my gło­śna gra­ła,
Po wszyst­kich sa­lach do­bra myśl się roz­le­ga­ła.
I tak-żeś pręd­ko usnął, mój pięk­ny pa­ni­cze?
I tak-żeś się po­kwa­pił rano do łoż­ni­ce?
Czy­liś ocię­żał? Czy­liś tak ba­rzo ospa­ły?
Czy­li cię gę­ste peł­ne do łoża po­sła­ły?
Wżdyś mógł tro­chę po­cze­kać, nie ucie­cze spa­nie,
Nie tu świt, nie tu jesz­cze ju­trzej­sze za­ra­nie.
Ale je­śli więc to­bie rano sy­piać miło,
Na­szej dru­ży­nie krzyw­dy tej nie czy­nić było.
Nie brać nam było pan­ny – wszak­by przy niej była
Mat­ka jej – ona by się z nami za­ba­wi­ła
Tań­cem aż do świ­ta­nia. Już nie na­sza ona,
Już two­ja, już na wie­ki to­bie przy­rze­czo­na.
Lub rano słoń­ce wsta­nie, lubo wie­czór się­dzie,
I rok od roku ona two­ją za­wsze bę­dzie.
Szczę­śli­wy kró­le­wi­cze! Ochot­nie pry­ska­ły
Ko­nie two­je, gdy z tobą w ten dom przy­je­cha­ły.
Ubie­głeś wie­lu in­szych, któ­rzy się sta­ra­li
O to po­wi­no­wac­two, a nie otrzy­ma­li.
Wiel­kich ro­dzi­ców córę poj­mu­jesz za żonę,
Bo­ska krew z tobą idzie pod jed­ne za­sło­nę.
Nie masz jej rów­nie, wszyst­kę Gre­cy­ją prze­cho­dzi,
Szczę­śli­wy płód, któ­ry się w taką mat­kę wro­dzi.
Jest nas dwie­ście ró­wie­śnic, wszyst­kie za­ży­wa­my
Jed­na­kich za­baw, wszyst­kie za kra­sne się mamy,
Ale gdy któ­rej przyj­dzie sta­nąć przy He­le­nie,
Każ­da ma wadę, każ­da weź­mie na­ga­nie­nie.
Jako po nocy zo­rza świet­ny pro­mień daje,
Jako po zi­mie wio­sna we­so­ła na­sta­je,
Tak ona mie­dzy nami naj­świet­niej­sza była,
I twa­rzą, i uro­dą wszyst­kie prze­cho­dzi­ła.
Jako bróz­da ora­na wzdłuż idzie przez pole,
Jako dziel­ny koń pięk­nie ob­ra­ca się w kole,
Jako gę­sty sad zdo­bi cy­prys oka­za­ły –
Tak z He­le­ny ozdo­bę kra­je na­sze mia­ły,
Ona i haw­to­wa­niem przed­nią sła­wę mia­ła,
Ona i na­sztucz­niej­sze opo­ny wią­za­ła.
A gdy w rękę cy­ta­rę abo lut­nią wzię­ła
I o pięk­nych bo­gi­niach mu­te­tę za­czę­ła,
Nic naj­lep­szy mi­strzo­wie przed nią nie umie­li;
I wszy­scy, zdu­miaw­szy się, by wry­ci sie­dzie­li,
A jej wdzięcz­ne ucie­chy z oka we­so­łe­go
Pły­nę­ły i za ser­ce chwy­ta­ły każ­de­go.
Uciesz­na dziew­ko! Ju­żeś nam z ce­chu uby­ła,
Ju­żeś pa­nień­ski wie­niec z gło­wy po­ło­ży­ła.
A my, sko­ro cie­plej­sze słoń­ce wiatr ogrze­je
I pięk­na wio­sna łąki tra­wa­mi odzie­je,
Pój­dzie­my na prze­chadz­ki; tam kwia­tecz­ków so­bie
Na­zbie­ra­my, a tę­sk­nić bę­dzie­my po to­bie.
Bę­dzie­my siła tę­sk­nić, jako tę­sk­ni siła
Ja­gnię do mat­ki, gdy je nowo uro­dzi­ła.
My to­bie bar­win­ko­wy wie­niec ukrę­ci­my
I na wiel­kim ja­wo­rze w polu za­wie­si­my.
Tam­że będą i piż­ma, i wo­nie roz­la­ne,
A na skó­rze te sło­wa będą wy­rze­za­ne,
Że je każ­dy wy­czy­ta, idąc w tę dzie­dzi­nę:
„Kła­niaj się, go­ściu, drze­wo to jest He­le­ni­ne”.
Bóg was że­gnaj, cne sta­dło, niech nad wami boży
Opiek bę­dzie, nie­chaj was sam Pan Bóg po­mno­ży!
Niech wam da dolą do­brą i ludz­kość przy­jem­ną,
Niech wam da zgo­dę świę­tą i mi­łość wza­jem­ną,
Aby­ście sła­wy przod­ków wa­szych po­pra­wi­li
I po­tom­stwu mi­łe­mu więt­szą zo­sta­wi­li!
Już do­bra noc, cne sta­dło, da­rów snu wdzięcz­ne­go
Za­ży­waj­cie spo­koj­nie aż do dnia bia­łe­go.
Po­tym się ocu­ci­cie, a sko­ro ock­nie­cie,
O bie­sie­dzie i o nas pa­mię­tać bę­dzie­cie,
Bo i my się tu do was ju­tro po­ra­nie­my,
Sko­ro śpie­wa­ka z dłu­gą szy­ją usły­sze­my.
Kleszcz­my rę­ko­ma, kleszcz­my! Dziś we­so­łe gody
To­bie, na­dob­na pan­no – to­bie, pa­nie mło­dy.

Twoja ocena
Szymon Szymonowic

Wiersze popularnych poetów

Morskie Oko

I Ponad płaszczami borów, ściśnięte zaporą Ścian olbrzymich, co w koło ze sobą się zwarły, Ciemne wody rozlewa posępne jezioro, Odzwierciedlając w łonie głazów świat zamarły. Stoczone z szczytów bryły mchu pokryte korą, Po brzegach rumowisko swoje rozpostarły, Na nim pogięte, krzywe kosodrzewu karły Gdzieniegdzie…

one

Bawiły ją i zaskakiwały, bądź to czytając na głos urywki rozdziałów, bądź to opowiadając różne historyjki, rozwiązując szarady, wpadając na nią znienacka w przebraniu różnych zwierząt i historycznych postaci. Pełne słodyczy i tkliwe, należały w pewnym stopniu do świata. A jednak ich nieobliczalność, szkło noszone…

Kraj podobny do innych

Kraj podobny do innych. Ale inny niż inne. Z krainy krajobrazu wynika że włókno jest z domieszką tworzyw sztucznych. Zdarza się jedwab kaszmir batyst. Aksamitne zachody słońca nad jeziorami. Różaniec górski pod wpływowym niebem. Przeszedł przez labirynt. Chaos. Pożogi wojny. Przewlekłe choroby historii. Niezbyt muzykalny….