Rano sie potem porwał, ano pięknie świta,
Już sie jeden o drugim ptaszek w lesie pyta,
Już skowronek na górze pięknie przepieruje,
Słowiczek we krzu krzyczy, gżegżołeczka kuje.
Poźrzy wzgórę: skały już jasno sie błyskają,
A promienie słoneczne ziemię rozświecają.
Zarza wzgórę wychodzi różanej piękności,
Na obłokach sie broją jasne odmienności.
……………….
Gdy już było k wieczoru, słońce zachadzało,
Jasne nazad promienie po górach puszczało.
Ciemność od wschodu słońca ziemię pokrywała,
A mgła szara po górach też sie podnaszała.
Obaczywszy młodzienice, iż już noc przychodzi,
A iż każde źwirzątko już na pokój godzi,
Przyszedł nad piękną rzeczkę, cichuczko płynącą,
Wodę w sobie, by kryształ, nadobną mającą;
Rybki, sie po niej miecąc, na brzegoch igrają,
Ziółka, trawkę, robaczki, biegając, chwytają.
Oliwne drzewka wszędy przy brzegoch zielone
Stoją pięknym porządkiem, jako rozsadzone.
Zabawił sie, dziwując, aż go ciemność zaszła,
I owa zarza śliczna już mu była zgasła.