Bo jeśli to rozkoszą kto ma przezwać właśnie,
Gdy grzmi bęben za uchem, a kozi róg wrzaśnie,
Pomorty a puzany, co wszytki zagłuszą,
Abo skakać od kąta do kąta z Maruszą.
Już który kąt zastąpisz, już siedź jako drewno,
Bo, jako sie podniesiesz, odepchną cię pewno.
Już, jako głuch, na drugie musisz palcem kiwać,
Bo, już tam trudno słusznej rozmowy używać.
Albowiem już tam każdy, chociaj ledwe ziewa,
Wrzeszczy, sapie, markoce, a mnima, iż śpiewa,
A drugi za nim stojąc, jako cielę ryczy,
A zda mu sie, iż wesół, a iż pięknie krzyczy.
Śklenice w kąt latają, na stole, by w łaźni:
Tak więc Bachus, on rycerz, swe kochanki błaźni;
Iż, kiedy rano wstawszy, wieczór wspominają:
Albociem był oszalał, sami sobie łają.
Ano sie we łbie kręci, pan, siedząc, szczka, spluwa,
Pierza ma we thie pełno, opak sie obuwa,
Oblicza sie z kaletą, nie chce respondować,
Musi jej dać na kwity, gdy niemasz co schować.
Suknia śmierdzi drożdżami, czapka gdzieś na ławie;
Patrzajże krotochwile w takiej miłej sprawie!…